Blog

Dobre pomysły PiS na wybory w samorządach rozjeżdża „legislacyjne pendolino”

Szereg propozycji projektu ustawy samorządowo-wyborczej wypełnia postulaty ruchów miejskich, o które dobijaliśmy się latami w ramach działań na rzecz partycypacyjnej demokracji miejskiej. Narzucony ekstremalny tryb pracy na projektem (legislacyjne „nocne pendolino”) wyznacza kontekst polityczno-psychologiczny, który czyni bardzo trudnym zajmowanie się treścią projektu inaczej, niż w logice plemiennej wojny. Starajmy się jej nie ulegać i samodzielnie, punkt po punkcie oceniać przedstawiony projekt. Potępienie go w całości nie byłoby zasadne. Powodem krytyki nie może być jedynie autorstwo polityków PiS.

Stracona szansa na rzetelną debatę

Przez Sejm RP przemyka właśnie Ustawa o zmianie niektórych ustaw w celu zwiększenia udziału obywateli w procesie wybierania, funkcjonowania i kontrolowania niektórych organów publicznych, którą po prostu należy nazywać ustawą samorządowo-wyborczą. Oficjalne stanowisko Kongresu Ruchów Miejskich (KRM) wobec zawartych w projekcie propozycji, a zwłaszcza opinie środowiska poszczególnych ruchów miejskich, na których jest ono ufundowane, kształtowało się sporo przed rozpoczęciem pracy w parlamencie. Tzw. totalna opozycja projekt krytykowała od chwili jego ogłoszenia, ale zdawało się, że możliwa jest nad nim rzeczowa dyskusja.

Wydaje się, że pewne „otwarcie” na debatę było możliwe ze względu na to, że oczekiwaniu na propozycje zmian ustaw okołowyborczych przygotowywanych przez Prawo i i Sprawiedliwość towarzyszyły rozmaite lęki i apokaliptyczne wyobrażenia. Wedle plotek (a czasem i zapowiedzi polityków PiS) a to miała być zniesiona druga tura wyborów włodarzy miast i gmin, a to komitety obywatelskie miały zostać wykluczone z wyborów na rzecz wyłącznie partyjnych, a to dwukadencyjność pełnienia funkcji organu wykonawczego miała obowiązywać wstecz, a to wreszcie wybory miały być przeniesione na zupełnie inny termin… Ostatecznie nic takiego się nie stało, więc w klimacie pewnej „ulgi”, że rządzący nie posuwają się tak daleko, jak podpowiadały plotki i strachy, można było liczyć na spokojne pochylenie się nad zawartością projektu ustawy.

Niestety, sytuacja zmieniła się, kiedy ruszyły prace w Sejmie. Momentalnie nastąpiła zdecydowana polaryzacja i radykalizacja stanowisk stron politycznego sporu i wzrosło napięcie medialne. Narzucony ekstremalny tryb pracy nad projektem (legislacyjne „nocne pendolino”) wyznacza kontekst polityczno-psychologiczny, który czyni bardzo trudnym zajmowanie się treścią projektu inaczej, niż w kontekście „my” vs „oni” czy wręcz „oni” vs „oni”.

Rozumiejąc logikę sejmowej konfrontacji warto starać się jej nie ulegać i czytać projekt samodzielnie.

Nie autorstwo świadczy o ustawie

Ruchy miejskie związane z KRM miały powody, by odnieść się życzliwie do dużej części zapisów projektu ustawy. Potępienie go w całości nie byłoby zasadne. Powodem krytyki nie może być bowiem autorstwo polityków PiS albo jakiejkolwiek innej partii czy siły politycznej. Nie interesuje nas debata publiczna na warunkach obecnie dominujących standardów wojny plemion. Staramy się zachowywać równy dystans do różnych politycznych podmiotów, bez apriorycznych uprzedzeń lub preferencji – oceniamy ich działania z punktu widzenia Miastopoglądu ruchów miejskich, a nie przez partyjne etykiety.

Do projektu ustawy odnosimy się rzeczowo, według własnych kryteriów, opartych na naszej wiedzy, obserwacjach i doświadczeniach społecznej aktywności. Dość dobrze wiemy jak „to” działa na co dzień w różnych miastach w kraju, więc jesteśmy w stanie samodzielnie oceniać propozycje zmian. Mamy także wystarczające doświadczenie udziału w wyborach miejskich, by wiedzieć, jakie zmiany w przepisach wyborczych są potrzebne.

Projekt zawiera propozycje o różnym ciężarze gatunkowym, których suma będzie znacząco oddziaływać na funkcjonowanie samorządu miasta oraz wybory. Są tam propozycje z punku widzenia Miastopoglądu doniosłe: doniosłe zarówno „na tak”, jak i doniosłe „na nie”. Jest grupa rozwiązań o charakterze „higienicznym”, których oprotestowywanie jest bez sensu. Mądrze byłoby je docenić i skupić się na pomysłach najważniejszych i najbardziej problematycznych.

Nie jest przecież zamachem na demokrację miejską na przykład obowiązek transmisji, rejestracji i publikacji nagrań z sesji rady miasta/gminy czy jawność imiennego głosowania radnych. Podobnie obowiązek rejestracji dźwięku i obrazu w lokalu wyborczym, choć może będzie uciążliwy, to nie uderzy w prawa wyborcze, a może pomóc rozstrzygać konflikty.

Co popieramy?

Mówiąc wprost: szereg propozycji projektu ustawy wypełnia postulaty ruchów miejskich, o które dobijaliśmy się latami w ramach działań na rzecz partycypacyjnej demokracji miejskiej. Są one w naszych dokumentach programowych i wystąpieniach publicznych. To jest najważniejszy powód warunkowej życzliwości wobec części projektu. Wiele innych propozycji także jest sensownych, choć nie znajdowały się one w centrum naszej uwagi. To na przykład pomysł tworzenia odrębnych biur dla potrzeb obsługi rady miasta czy gminy. Obecnie na przykład opinie prawne dla radnych polemizujących z administracją prezydencką piszą juryści zatrudnieni przez prezydenta w urzędzie miasta/gminy, przygotowujący na codzień takie opinie głównie dla niego. Rezultat łatwo przewidzieć. Podobnie z aprobatą myślimy o nowych uprawnieniach dla radnych (w tym opozycyjnych) czy ograniczeniu listy osób, które mogą zasiadać w zarządach miejskich/gminnych spółek.

Z perspektywy środowisk miejskich skupionych wokół KRM najważniejszych jest jednak kilka konkretnych propozycji:

1. Wprowadzenie dwukadencyjności pełnienia funkcji przez wójtów, burmistrzów i prezydentów miast. Władza na tych stanowiskach jest wielka. Od lat mówimy, że pełnienie ich przez więcej niż dwie kadencje sprzyja generowaniu i utrwalaniu się patologicznych relacji i układów lokalnych (korupcja, nepotyzm) oraz blokowaniu miejskiej/gminnej sceny politycznej. Straty i zagrożenia z tego powodu są poważniejsze, niż pewne ograniczenie swobody demokratycznego wyboru jakie nakłada dwukadencyjność.

2. Bardzo istotna jest propozycja zmniejszająca bariery w realizowaniu inicjatywy uchwałodawczej mieszkańców. W większości miast/gmin takiej możliwości w ogóle nie ma. Tam gdzie jest, to duża liczba wymaganych głosów poparcia praktycznie blokuje inicjatywę uchwałodawczą mieszkańców. Poza wyjątkami to zwykle kilka, a nawet kilkanaście tysięcy podpisów. Projekt ustawy czyni taką możliwość powszechną w każdej gminie/mieście, bo definiuje próg poparcia na 300 albo 500 podpisów, zależnie od wielkości miasta. Ma słaby punkt, bo daje zbyt wiele władzy kontrolnej urzędnikom (stąd sformułowany przez nas konkretny postulat zmiany), ale kierunkowo ten przepis jest bardzo ważny i potrzebny.

3. Zniesienie jednomandatowych okręgów wyborczych przyczyni się zdecydowanie do wyboru znacznie bardziej reprezentatywnego składu organu stanowiącego, tj. rady miasta/gminy. Jest to istotna wartość, bo umożliwia formalną, polityczną artykulację szerokiego spektrum potrzeb i interesów mieszkańców, co ogranicza konflikty lokalne. Nie stanowi jednocześnie zagrożenia dla sprawności działania administracji, gdyż organ wykonawczy jest wyłaniany niezależnie od organu stanowiącego.

4. Słuszne jest zmniejszenie maksymalnej, dopuszczalnej liczby kandydatów do rady miasta/gminy umieszczanych przez komitet wyborczy na swojej liście kandydatów w danym okręgu. Obecnie na listę w każdym okręgu każdy komitet może zgłosić nawet dwa razy więcej kandydatów niż jest w nim mandatów do uzyskania, czyli w sumie dwa razy więcej kandydatów, niż jest mandatów w całej radzie. Niemal wszyscy tak robią, żeby pokazać swoją wyborcza siłę, umieszczając na liście „martwe dusze”.

5. Generalnie dobrze został przyjęty fakt ustawowej regulacji Budżetu Obywatelskiego, choć szczegółowe propozycje są dyskusyjne i wymagałyby rzetelnych konsultacji. Podobnie dobrze, że pojawił się zapis dotyczący ułatwienia organizacji referendów lokalnych, ale niestety tylko tych odwoławczych i tylko odnoszący się do uprawnień radnych.

Czego nie popieramy?

Są też w projekcie zmiany bardzo kontrowersyjne albo wręcz uznane przez nas za propozycje nie do przyjęcia.

1. Największy sprzeciw wywołuje zapis zmniejszający wielkość okręgów wyborczych z obecnego przedziału 5-10 mandatów na „widełki” 3-7 mandatów. Im mniejszy jest okręg wyborczy, tym mniejsze są szanse uzyskania mandatu w radzie miasta/gminy przez mniejsze ugrupowania. Realny próg wyborczy podnosi się znacznie wyżej ponad obecne ok. 10%. Takie rozwiązanie uchyla proporcjonalny charakter wyborów: przy okręgach 3-mandatowych w radzie znajdą się wyłącznie kandydaci 2 najsilniejszych ugrupowań. Duża, nawet kilkudziesięcioprocentowa mniejszość wyborców (kiedy wynik kilku i kilkunastoprocentowy uzyskają 2-3 komitety) nie będzie mieć żadnej reprezentacji. Obok sprzeciwu wobec takiej zmiany mamy też propozycję pozytywną: zmianę metody przydzielania mandatów z preferującej najsilniejsze komitety metody D’Hondta na sprzyjającą reprezentacji bardziej proporcjonalnej metodę Sainte-Laguë’a.

2. Nie sposób zaakceptować możliwości kandydowania do organów stanowiących miasta/gminy przez osoby mieszkające poza granicami miasta/gminy (według propozycji musiałyby mieszkać jedynie w tym samym województwie). Jedno zagrożenie polega na przywożeniu „w teczkach” jako kandydatów do rad zasłużonych towarzyszy partyjnych przez ogólnokrajowe komitety wyborcze. Drugie polega na tym, że miastami będą rządzić radni, którzy w nich nie mieszkają, więc ich interesy życiowe nie mają związku z potrzebami miasta, a mogą być nawet sprzeczne. Polityka miejska „z perspektywy przedmieść” grozi bowiem eksplozją suburbanizacji.

3. Nie da się też znaleźć uzasadnienia dla propozycji zniesienia głosowania korespondencyjnego. Jest ono najbardziej potrzebne najsłabszym wyborcom, czyli pozbawionym wsparcia niepełnosprawnym To krok antyspołeczny i niehumanitarny. Lęki przed możliwością fałszerstw należy rozbroić przez lepsze zabezpieczenie systemu głosowania.

4. Koncepcja Wojewódzkich Komisarzy Wyborczych (WKW) określających okręgi wyborcze oraz zmiany sposobu powoływania Państwowej Komisji Wyborczej są kontrowersyjne i wywołują protesty. Druga sprawa wykracza poza wybory miejskie i jest uwikłana w centralny obecnie spór polityczny dotyczący systemu sądowego w Polsce. W pierwszej kwestii domagamy się przeprowadzenia przez Komisarza konsultacji z mieszkańcami w sprawie granic i wielkości okręgów wyborczych oraz przyjmujemy, że Komisarz musi być niezależnym i niezawisłym sędzią. Obecny tryb określania okręgów wyborczych (granice i liczby mandatów) przez rady miast/gmin sprzyja betonowaniu status quo, czyli umacnianiu i utrwalaniu przewagi rządzącej lokalnie większości – w mieście lub gminie. Tryb proponowany – przez WKW – także leży w interesie wyborczym rządzącej większości, tyle że rządzącej państwem…

***

Cały ten projekt dotyka doniosłej i złożonej materii relacji systemowej państwo – wspólnota samorządowa. Ile powinno być autonomii i samodzielności dla społeczności lokalnej? Jak daleko winna być posunięta? Ile władzy w sprawach dotyczących wspólnot zachować dla rządu, parlamentu oraz sądów?

Z punktu widzenia ruchów miejskich wcale nie jest oczywiste, że „im mniej państwa” w samorządzie, tym lepiej. Oczywiście stwierdzenie odwrotne („jak najwięcej państwa!”) również nie jest dla nas do przyjęcia. Niejednokrotnie bowiem działając w różnych miastach musieliśmy zwracać się właśnie do administracji rządowej, żeby ta broniła miast i mieszkańców przed szkodliwymi działaniami lokalnej elity władzy uwikłanej w partykularne interesy.

Bezsilność mieszkańców i ruchów miejskich w tego rodzaju sytuacjach najdobitniej pokazuje warszawska afera reprywatyzacyjna. Ta warszawska sytuacja to jednak szczyt o bardzo szerokiej podstawie w całym kraju.

W obecnej sytuacji, kiedy ustawa jest przyjmowana szturmem, nadzieje na jej poprawienie, a zwłaszcza solidne konsultacje, szeroką debatę i rzeczową refleksję, są już chyba bezpodstawne i spóźnione. Na pewno będziemy starali się zwracać uwagę na plusy i niedostatki projektu w Senacie i u Prezydenta RP. Obok rozsądnych i godnych poparcia propozycji jest bowiem pewna liczba takich, które są po prostu szkodliwe. Są wreszcie i takie, które przy braku woli spokojnej pracy nad projektem wysoce uprawdopodabniają chaos przy jego wdrażaniu i stosowaniu. Szkoda.

Lech Mergler

Prezes zarządu Związku Stowarzyszeń Kongres Ruchów Miejskich. Współtwórca, wiceprezes i sekretarz poznańskiego stowarzyszenia Prawo do Miasta. Publicysta i wydawca, autor m.in. książki „Anty-bezradnik przestrzenny. Prawo do miasta w działaniu”.

 

Pełne stanowisko Kongresu Ruchów Miejskich znaleźć można tutaj. Niniejsza wypowiedź to indywidualny głos publicystyczny, autorski komentarz wokół treści stanowiska i nie ma znaczenia oficjalnego.